Fandom: Charyzjusz Chakier
Kategoria: +13
Autorzy: Kociara81 i Astroni
Opis: Kontynuacja wątku z „Raczej nie” i i fanfika Astroni „Zgrzytanie”
Znajomość fandomu: Wskazana (do tego wypada tez znać podstawowe pojęcia i zagadnienia z świata informatyki)
Status: Niedokończone
Uwagi: Powyższy tekst jest idealnym przykładem rekurencji, gdyż jest to fanfik do... fanfika. Zanim ruszycie ten tekst należny przeczytać notki Charyzjusza Chakiera w kolejności: "Rzężenie", "Charczenie", "Psioczenie", "Mruczenie", "Wycie", "Rycie", "Walenie", "Milczenie", "Hihot", "Do śmiechu" i "Raczej nie". Po tym należy przeczytać fanfik „Zgrzytanie”. Po tej lekturze możecie bez problemu zrozumieć ten tekst.
P.S. Do ostrzeżeń dodajmy jeszcze, że są tu dwa self-inserty

Oj straszną mam nostalgię do tego tekstu. Przez pracę nad tym tekstem poznałam moich najlepszych przyjaciół: Artoooooora i Astroni. Jak powstało to cudo? Otóż ja razem z Astroni uwielbialiśmy czytać blog Chakiera. Aż pewnego razu został wydany pierwszy fanfik do tego „fandomu”: Zgrzytanie (napisany przez Astroni). Bardzo mi się on spodobał. A więc zaproponowałam współpracę. I tak wygląda nasz niedokończony owoc współpracy. Powyższy tekst zawiera charakterystyczne i dziwne literówki ze wczesnej ery pisarskiej jak i mej jak i Astroni. Oj dużo tu opowiadać o tym tekście.
(usunięto notkę o zapoznaniu się z notkami Charyzjusza Chakiera i z ff "Zgrzytanie")
Epizod 1: Hytry wraca
Po tunelu światłowodowym poniósł się czysty przeciągły świst. Ktoś z niemiłosierną prędkością sunął po torze, tak że przy zakrętach tylko znaki zerojedynkowe wyskakiwały spod kół. Na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że ten ktoś poprostu bardzo się spieszy, jednak po drugim, długim uważnym spojrzeniu (które w takich warunkach nie było możliwe) pojawiała się właściwa konkluzja, że owy ktoś jest wręcz niewymownie wściekły.
Jak zwykle bywało, współpracownicy Hytrego mieli o dwunastej porę lunchu. Zawsze o dwunastej wykonywali rytualne czynności, jakimi było zaparzanie kawy, wysłanie jednego z kolegów do sklepu po pączki, a ostatecznie zajadanie się pączkami i popijanie przy tym kawy. Trochę ten lunch przypomina tea time jaki mają Anglicy. I zwykle nikt tego rytuału nie przerywał. Aż do czasu kiedy ich szef wrócił do swojej siedziby.
Kiedy wkroczył na pusty, blado oświetlony korytarz, ostre trzaśnięcie drzwiami niemal rozniosło budynek i dało się słyszeć współgrające z nim dobrze tu wszystkim znane stukanie ciężkich podkutych butów. Było podejrzanie szybsze i twardsze niż zwykle i chociaż nie towarzyszyły mu żadne inne objawy poza wspomnianym odgłosem rozwalania budynku, to kumulacja tych dźwięków od razu wywołała reakcję obronną u obecnych zajmujących najbliższe miejsca komputerowe, a niewiele później u reszty. W jednej chwili wszystkie pączki zostały schowane pod biurka, podobnie siorpania towarzyszące popijaniu kawy ustały, zamarły rozmowy i dźwięki pukania w klawisze. Miało się wrażenie, że nawet mruczenie komputerów nieco przycichło. Kiedy Haron Hytry przestawał być spokojny i subtelnie złośliwy, kiedy ze sztywną miną dosłownie przelatywał pomiędzy monitorami, kiedy nie potrafił ukryć irytacji i nie prosił od razu o podanie kawy, wtedy było źle.
Kilka osób już wiedziało, co musiało się wydarzyć, ale jak na razie nie miało zamiaru wydawać z siebie głosu. Woleli udawać... coś, co przypominałoby spokój i liczyć na nietakt kilku niedawno zwerbowanych żółtodziobów, którzy jeszcze nie traktowali Hytrego należycie poważnie.
Jednak nikt się nie odezwał.
Hytry rozejrzał się, obrzucił wszystkich ognistym wzrokiem, po czym nonszalancko odrzucając płaszcz usadowił się na najbliższym krześle obrotowym i położył nogi na biurko. Rozległo się kilka bolesnych skrzypnięć. Próbował o czymś rozmyślać, ale nie był w stanie.
Nadal nikt nie miał odwagi nic powiedzieć. W sumie śmierć spowodowana zabiciem wzrokiem mogłaby być bardzo bolesna, pomimo że dotychczas nikomu jeszcze się nie przytrafiła.
Hytry westchnął głośno, tak że całą salę wypełnił jeden niski szumiący dźwięk. Kilkanaście innych osób znajdujących się w pomieszczeniu zastanawiało się, czy kiedykolwiek wcześniej był w takim stanie i co w związku z tym teraz ze sobą zrobić. Pewnie łatwiej byłoby im coś skomentować, gdyby ich szef poprostu rozniósł wszystko dookoła.
Krzesło ponownie skrzypnęło, a Hytry wstał i nagłym wybuchem złości pchnął je na ścianę. Stojąc przed zalaną zimnym światłem gładką ścianą przejechał ręką po twarzy i przeczesał potargane włosy. Nie pomogło. Wnikliwy obserwator dostrzegłby, że zrobił się lekko czerwony na twarzy.
– Uciekł..? – nagły szept rozerwał wszechogarniającą ciszę niczym spadająca lawina i w tej samej chwili zniknął. Hytry odwrócił się machinalnie. Ktoś nie wytrzymał parzącej atmosfery, która od około dwóch minut nie chciała się rozluźnić, nie zapowiadało się jednak, żeby miał dać więcej oznak życia. Hytry nie miał w zwyczaju rzucać odpowiedzi w pustą przestrzeń, więc ponownie przebiegł zgromadzonych coraz bardziej rozwścieczonym wzrokiem. Cisza. Stojący obok niego porcelanowy dzbanek skoczył dwa metry przed siebie i z hukiem rozleciał się na lśniącej posadzce.
– Nie uciekł – ktoś wysunął się zza drzwi.
Hytry odnalazł go wzrokiem. Był to jeden z tych, którzy towarzyszyli mu przy odwiedzinach w domu Charyzjusza Chakiera. Jeden z tych, który miał spotkanie trzeciego stopnia z RSami.
– Znowu był lepszy. Nieprawdaż?
Akurat ten mężczyzna jako bliższy współpracownik Hytrego mógł sobie pozwolić na wiele, jeśli chodzi o dogadywanie mu, jednak tym razem ostatnie słowa podziałały jak iskra na dynamit.
– Lepszy! – syknął Hytry i stłumił swój głos wariackim śmiechem – Jak zwykle miał szczęście!
– Jak zwykle... – powiedział wzdychając mężczyzna, jednak jakby ciszej niż poprzednio.
– Wyobraź sobie, że zjawił się tam Ściema! – mówił Hytry zgrzytając zębami i krążąc bez sensu po pokoju – Nadal czuję tego guza na głowie... Ktoś powie mi, skąd on się tam wziął?! – a ponieważ nikt nie poczuł się wystarczająco kompetentny wskazał małą grupkę pod przeciwległym oknem – Ty, Nawolski i ten obok... Mam to zaraz wiedzieć!
– Z całym szacunkiem, ale... – pewnej kobiecie przeszedł właśnie ostatni stan lękowy i po długim namyśle zebrała się na odwagę – Wydaję mi się, że nie jest aż tak ciężko wytropić kogoś, kto pozostawia za sobą tak niedyskretne ślady – widząc zainteresowanie ze strony szefa nabrała nieco pewności – Weźmy na przykład zniszczony załącznik pocztowy... Każdy szanujący się serwer pocztowy odnotuje taką awarię w logach.
– A policja ma prawo z nich skorzystać... – odezwał się jeden z tych, którzy od kilkunastu sekund mieli zajmować się wyszukiwaniem informacji.
– Dokładnie – kontynuowała kobieta – Nie można też wykluczyć, że Chakier...
– Nawet nie wspominaj tego imienia! – wybuchł znowu Hytry rozważając, czym jeszcze może rzucić o podłogę.
– To jest nazwisko – pisnął ktoś i od razu pod wpływem miażdżącego spojrzenia upominanego schował się pod biurko.
– Zamknąć się! – wrzasnął Hytry, po czym warknął do siebie – To nie tak miało być. Wiedziałem, że to może nie wypalić, ale... On wkońcu mógł to przewidzieć, wiedział, że za nim jadę. Ale... – urwał.
– Masz na myśli Ratmount? Dzień wcześniej? – znów jeden z jego kolegów okazał się odważniejszy od otoczenia, jednak Hytrego nie obchodziło już, kto to był.
– Owszem – powiedział powoli – Powiedzcie mi... kim... ona... była???
Kilka osób zaczęło spoglądać na siebie nawzajem.
– Jedno wiemy napewno – powiedział jeden z pracowników od razu – Nie jest chakierką.
– I?
– Niestety nie mamy śladu po jej nazwisku, miejscu zamieszkania...
– Macie z tym jakiś problem? – warknął Hytry zniecierpliwiony.
W odpowiedzi na to pytanie wszystkie głowy pochyliły się nad klawiaturami. „Rzekomo mam tu najlepszych na świecie google chakier'ów” przewrócił oczami Hytry zerkając ostatni raz na zaprowadzony porządek i zbierał się do wyjścia.
– Nie pozwolę, żeby ktokolwiek właził mi w drogę – poinformował szum klikających palców za plecami – Zwłaszcza jeśli nie jest chakierem.
Właśnie wtedy jednemu z pracowników, który dotychczas się jeszcze ani razu nie odezwał (przeszkadzały mu zaciśnięte zęby) udało się wyrzucić z siebie dręczące go pytanie:
– Dlaczego pozwolił jej pan wtedy odejść?
Hytry zatrzymał się i przewrócił oczami. Wreszcie spojrzał w kierunku, z którego dochodził głos. Gdyby zrobił dwie ostatnie czynności w kolejności odwrotnej, z pewnością efekt byłby lepszy, jednak wspomniany mężczyzna i tak miał już na dzisiaj zszarpane nerwy. Zwłaszcza że teraz szef patrzył właśnie na niego.
– Automatyczny alarmowy system rozpraszania fal elektromagnetycznych – odezwała się niespodziewanie ta sama kobieta, co wcześniej – Niszczy przesyłane bezprzewodowo dane w promieniu stu metrów. Dyrektor widać sam nie wiedział, że coś takiego mają.
– Słyszał pan – uśmiechnął się Hytry po raz kolejny uwidaczniając swój podły nastrój.
– To jest coś takiego jak... – dociekał pytający dla pewności – Kilka miesięcy temu przed siedzibą Sejmu? Kiedy pielęgniarki nie mogły dzwonić..?
– Dokładnie coś takiego – potaknęła dyskretnie kobieta mając szczerą nadzieję, że jej kolega właśnie skończył wydawanie z siebie dźwięków.
– Gdybym został tam pięć sekund dłużej – kontynuował Hytry – to już bym nie wyszedł. A ta smarkula myśli, że mnie przechytrzyła... Macie o niej do wieczora wiedzieć wszystko! Wszystko, jasne?!
– Ale... – wypalił ktoś w imieniu wszystkich – Ale... Ale skąd?
– Nie obchodzi mnie to, jasne? – Haron Hytry wymówił rozkaz możliwie jak najwyraźniej, co zgodnie z założeniem dało efekt odwrotny – Zróbcie tak, żeby działało. Skoro wasz syntezator implikacji prawdopodobieństwa nawalił, to teraz musicie to poprawić! Szukajcie w koszu na śmieci, w skrzynce, w popularnych bazach danych i innych różnych dziwnych miejscach. W naszym planie nie może być już więcej luk – wziął głęboki oddech – Chakier jest już wystarczającym problemem. Musimy się jej pozbyć.
Update: Musiałam tu dać Epizod 2 bo był za krótki na oddzielny post.
Epizod 2: In the trash
– „Szukajcie w koszu na śmieci, w skrzynce, w popularnych bazach danych i innych różnych dziwnych miejscach” – przedrzeźniał rozkaz agent Radek. On i jego kompan byli jedną z grupek zwiadowczych wysłanych po informacje w teren, w tym także do Ratmount. Należy dodać, że do najbardziej gorliwych pracowników nie należeli – Ty wiesz, Leśniak, mnie wcale nie rajcuje ten dowcip z koszem na śmieci. Co on sobie myśli? Jasne, że był wściekły, ale...
– Był, był, ale ja się nie dziwię. Ty byś nie był, gdyby wykiwał cię jakiś aspirancik? – zakpił Leśniak – Hytry ma bzika na punkcie komputerów, a założę się, że tamten to nawet nie potrafiłby wypisać „Hello Worda”.
– No tak, ale z nim to akurat nie ma problemu. Mamy całą jego kartotekę w kilku egzemplarzach. Ach, te policyjne zabezpieczenia bazodanowe... – rozmarzył się – Nie mówic już o tym, że to typowy glina: nie przydzielą go, to się nie zainteresuje. Do szukania Hytrego pewnie przydzielą kogoś zupełnie innego, czyli strzał w stopę. Problem jest z tamtą laską...
– O to to..! – pokiwał Leśniak – Nie jest chakierką, więc nie ma nic o niej w internecie poza bzdurami, że „lubi koty”. Żadnych wyróżnień, ani wykroczeń, nie ma jej w żadnych spisach policyjnych...
– Ale żeby jakieś texty o śmieciach rzucać..? – nie wytrzymał Radek.
– Ej no, Radek, filmów nie oglądasz? – agent Leśniak udał oburzenie – Jest to jedna z najbardziej obiecujących metod gromadzenia trudno dostępnych nieuchwytnych informacji! Sztuka ta została spopularyzowana przez samego Sherlocka Holmesa...
– Chyba Cholmesa... – sprostował Radek znacząco trąc kilkoma palcami fragment skóry nad nosem.
– Jak sobie chcesz... I jest ona praktykowana do dziś między innymi przez CSI, ABC i MiB – kontynuował, po czym nie przestając prawić ku konsternacji kolegi zajrzał do jednego z najbliższych koszy – Zobacz, ile fajnych danych możemy tu znaleźć. Często wykorzystanie głupoty ludzkiej jest kluczem do sukcesu. A co niby takiego ciekawego wśród śmieci? Paragony, bilety...
– Patrzcie no, trafiłem na znawcę...
– Poważnie, śmieci to nie tylko zgniłe jedzenie i poniszczone sprzęty AGD/RTV, głupi ludzie czasem lubią tam wyrzucać dokumenty, które nigdy nie powinny trafić w obce łapy. A stąd można sobie wyciągnąć ciekawe informacje ze starego rachunku, a tu jakiś list się znajdzie... Ooo... Pizza... Prawie nie spróbowana...
– Myślę, że nasz szefunio centralnie ma pietra – powiedział nagle Radek wygłaszając swoją myśl na głos i postanawiając zostawić kompana na pięć minut samemu sobie – Tylko pomyśl, miało pójść tak gładko, a to nie dość, że sam dostaje po głowie, to jeszcze ten skubany Chakier wyrzuca nam z akcji mózg całej operacji! Co prawda nadal jest z nim kontakt, ktoś tam przynosi wieści z aresztu, ale ktoś musi po nim na chwilę przejąć pałeczkę i Hytry może nie ogarnąć. A zostało już tylko kilka drobiazgów... Wogóle jak temu Chakierowi udało się go dorwać, znaczy: szefa..? – pytanie było nie do końca retoryczne, więc odruchowo spojrzał na towarzysza – Ej, co ty robisz z tą pizzą???
– No co, dobra jest – wzruszył ramionami Leśniak wpychając sobie kolejny kawałek do ust – Z szynką, pieczarkami i bazylią. Chcesz gryza?
– Chyba kpisz, psu bym jej nie dał!
– Ja też nie dałem.
– Po raz kolejny zastanawiam się, co ty wogóle robisz w naszej organizacji.
– Obowiązkowe praktyki, już ci mówiłem – rzucił Leśniak i słysząc bolesne westchnienie zmienił temat – Ale mnie się ten jego numer z LZMA podobał, wiesz?
– Nie tak głośno! – Radek rozejrzał się, czy gdzieś nie ma kogoś gotowego donieść na nich szefowi, a że nikogo nie zauważy dodał ciszej – Mnie też... „Zapakował” go za kratki... Hehe... Co to było WinRaR? 7zip?
– Teee... – Leśniak popatrzył na niego z niewprawną ironią – 7zipa to ja zjadam na śniadanie.
– Chyba 7daysa... – poprawił Radek głosem przepełnionym załamaniem nerwowym – Chociaż jak tak na ciebie patrzę, to trudno powiedzieć... Wiesz, odsuń się wogóle ode mnie, twoja głupota na mnie promieniuje... Powinni cię wysłać do tego Chakiera, może byś go trochę uszkodził swoim towarzystwem...
– Ej..!
– Tak, to był komplement, nie dziękuj. Ty, a wogóle to jak Hytry zwiał policji?
– Hmm... To było podobno jakoś tak, że zabrał któremuś gliniarzowi komórkę, kiedy drugi wyszedł po pączka. Rozumiesz, siedzieli w trójkę w samochodzie, jeden wyszedł, drugi się zagapił, trzy sekundy i było po fakcie – urwał, żeby ugryźć pizzę – Ale... to trzeba być naprawdę kretynem, żeby zostawiać telefon przy jednym z najlepszych na świecie chakierów...
– Się znalazł znawca kretynów – parsknął Radek nie mogąc przestać krzywić się na widok ostatnich kawałeczków pizzy – Trzeba było ich wziąć do towarzystwa, jak poszedłeś do „Mam talent” grać w Tetrisa.
– Ej, to już było nietaktowne z twojej strony – odpowiedział Leśniak z fochem w głosie – Napewno nie chcesz gryza?